Witaj
jezeli wszedłeś na tego bloga to wiedz ze chciałem namotać kłebek banialuków i niedorzeczności nie majacych nic wspólnego z rzeczywistością. Nie udało mi się. Nie musiałem. Taka jest włoska rzeczywistość. ...lasciate ogni speranze...

niedziela, 17 stycznia 2010

Kalendarz - pamietnik


Kalendarz – pamiętnik
Obserwuje kilka blogów w których ludzie pisza o przeszłości, przez duże P. Holocaust, dramaty wojny, tragedie . Cóz ktos o tym pamięta. Pamięć osobista, rzekłbym personalna, pamięć narodów. Zdawałoby się jedna z drugiej wynika a ta z kolei pozwala tworzyc pewną kulturę. Zamkniete koło.
Jestem w Toskanii. Znam tych ludzi,poznaję ich kolejne dni, swięta,praca,rodziny. Jaka jest ich pamięć? Doskonała,opowiadaja o dziadkach,zajeciach, daniach,o wszystkim. Ale zdawałoby się że światło ,które oswietla to wszystko jest jakieś inne. Toskańskie może.Włoskie. Wchodze do edicola-tabacci tuz obok baru. W barze wypiłem kawę, smiejąc się z kolejnych obietnic rządu i ubolewając nad problemami ekonomii zwykłej rodzinnej kieszeni. Obok w edicoli światły powiew cywilizacji śródziemnomorskiej zasiał punkt internetowy z którego chetnie korzystam. Mili sympatyczni ludzie którzy go prowadza zamieniają zawsze kilka zdań,doradzają. Zanim zasiądę za klawiaturą przegladam nowe ładne kalendarze i ... znajoma buźka. Na okładce w ładnej postawie sam duce Benito Mussolini. Myslę ze to jakiś żart, biore do ręki przegladam,czytam na ile pozwala mój włoski. Złote mysli wodza typu Karabin i książka to znak dobrego faszysty przeplataja obrazki duce w róznych pozach i otoczeniach. Hm, moze jakis antykwaryczny egzemplarz ? Na bazarkach antyków często mozna znależć wielkie portrety Duce, dyplomy, złote mysli, symbole... Sprawdzam datę kalendarza, nowo wydany, z tego roku,ho ho,spory nakład. Na otwratej przestrzeni,bynajmniej nie spod lady.
Wychodzę idę do kawiarni siadam ze znajomymi i słuchami jak jeden młody urzednik ,który właśnie się dosiadł opowiada dowcipy. To swiezo upieczony historyk wiec same antyki. Nagle ścisza głos, rozglada się i opowiada jakis kawał o faszystach i Hitlerze. Dopijam kawę. Kilka dni później zatrzymujemy sie samochodem w pobliskim miasteczku, tankujemy . Jest upał i tuz przed obiadem. Obok stacji jest zacieniony taras małej knajpki, kierowcy kilku zaparkowanych obok cieżarówek sączą już aperitivo. Barman ucieszony że jest jakieś towarzystwo zagaja o policyjnych kontrolach.
Ja sam- mówi z dumą -jechałem furgoncino kuzyna tuz po obiedzie. Było dobre wino,fatte a casa. Jedziemy a tu nagle – halt! Drogówka. Dokumenty i kontrol. Wyjmuję portfel a w nim obok dokumentów zdjęcia ,Madonna i mała fotografia Duce. Oficer patrzyna zdjecia,usmiecha sie,sami swoi – mówi – sami swoi,jedźcie nonno.Chociaz jechało od nas winem jak z cantina sociale.Tak to juz u nas jest.
Tak to juz jest. Faktycznie policja miejscowa jest tu w dużej części z dziada,pradziada. Chcę zakończyć dzień jakoś miło. Zajeżdżam do zagjnika gdzie znajomi mieli spotkać sie na winie a ich dzieci na piknikowym ognisku. Pijemy wino,gawedzimy,od strony ogniska dobiega nas donośny śpiew piosenki z przeszłości ‘’ faccetta nera’’ – abisyńska piosenka młodych faszystów z czasów inwazji.Jedna z dobrych znajomych ,łagodna,inteligenta mama mówi do mnie z usmiechem – wspaniali,i jak wszystko rozumieją, bravi!A pozostali rodzice z dumą spoglądaja na swe latorośle. Bravi!
Kim jesteśmy i kim będziemy? Jaka będzie nasza przyszłość? A czy wiemy jaka była przeszłość? Czy ją rozumiemy?

Brak komentarzy: