Witaj
jezeli wszedłeś na tego bloga to wiedz ze chciałem namotać kłebek banialuków i niedorzeczności nie majacych nic wspólnego z rzeczywistością. Nie udało mi się. Nie musiałem. Taka jest włoska rzeczywistość. ...lasciate ogni speranze...

piątek, 28 maja 2010

Castagnio e pane



Przekładam pociete kawałki murali (płatwi) z ciemnego kasztanowca. Nie byłoby w tym nic niezwykłego tylko że płatwie lezały sobie na dachu domu który kończy 150 lat. Ile mógł mieć kasztan? 30?20?
No na oko dajmy już tym drewienkom 170 lat, prawie dwa wieki. Gdzieniegdzie sterczą jeszcze kwadratowe gwożdzie z nieregularnymi łepkami. Ciekawe co widziało to drewno, jakie zapachy domu wdychało.Niewiele wiem o tym podere. Mieszkał tu kiedyś jeden z moich znajomych ceramików, wielodzietna rodzina,podobno było ich tu sporo. Kazdy z innego kawałka domu, drewno chłoneło smiechy dzieci,bieganine tupanie po schodach. Ktos mieszkał na górze tam gdzie wielki kominek, któs z boku, na dole pozostały okrągłe żelazne pierscienie do wiazania bydła i koni. A drewniane murale sie nie zestarzały, są ciezkie jak kamień i twarde jak żelazo. Czy bedzie mozna wydobyć z nich jeszcze kolor,zapach?
Podere otoczone jest niewielkim parkiem,pinie rozrosły sie tak ze podważają juz płyty chodników a jakis odważny cyprys zasiał się miedzy cegłami schodów i zawadiacko wyrósł ze sciany. Niesamowite,bo czasem trzeba długiego podlewania i rocznej troskliwej pielegnacji zeby cyprys sie przyjął w upalnym klimacie Toskanii. A tu prosze,i jeszcze przerył korzonkami dobrych pare metrów muru.
Wtręt / Jak przyrządzić żabę - według Oktawia Stampakiakiery
1.Złapać żabę
2.Ze skóry obedrzec
3.Udziec namoczyc i zmieniać często wode
4. po czym usmażyć. Mniam
Na froncie, jak przystało na dobre podere – forno. Piec uczerniony dymami i sadzą pokoleń. Tutaj rodziny piekły chleb,miecho i zbierały sie pogadac w upały. Stąd rodziły sie smaki pane fagioli,pane pomodoro,ciaccia i schiacciata. Tu kończyły swój żywot rozliczne agniella i prosciutta, cognilii i lepre a nierzadko capre. Wszystko to bez pompy,bez zadecia.Ze zwyczajnym, codziennym swietowaniem Chleba w lisciu kapusty. Potrafimy tak? Ba. Zabiegańcy supermarketów, narkomani spulchniaczy, niewolnicy fabrykopiekarni.
A Morgantińcio jeszcze przedwczoraj rozpalał wczwartek piec żeby w piatek upiec dwa jagnieta i kilka bochnów swieżego chleba,kilkadziesiat metrów od superszybkiej trasy pociagu Czerwona Strzała, niczym sie nie przejmując dodawał do garnka z królikiem lisci szałwi.
Smacznego