Witaj
jezeli wszedłeś na tego bloga to wiedz ze chciałem namotać kłebek banialuków i niedorzeczności nie majacych nic wspólnego z rzeczywistością. Nie udało mi się. Nie musiałem. Taka jest włoska rzeczywistość. ...lasciate ogni speranze...

poniedziałek, 1 listopada 2010

niedzielne spacery 1


Włosi na malutkie miejscowości mówią paese con quatro gatti – miejsce z czterema kotami. Chiusi jest malutkie ale kotów jest o wiele więcej. Nikt też chyba nie wyraziłby siie tak o prastarym Clusium , choc dziś... Kiedy wychodzę na spacer z córeczką na trójkołowym rowerku, w niedzielny poranek obchodzimy w pół godziny miasto od krańca do krańca. I mam tu na myśli wszystkie dostępne cztery strony świata. Po wiekowych schodach XII wiecznej kamieniczki hrabiny Elizy schodzę jak co dzień mocując się z olbrzymią portone na główną uliczkę starówki. Tuz za rogiem wąziutka uliczka na Piazza Olivazzo. Mikroskopijny placyk na obrębie murów miasta. Mieszkańcy jakimś cudem wciskają się w uliczkę i wykorzystują śliczny zakątek jako...parking. Na szczęście do samej kamiennej balustrady nie da sie dojechać i zostaje nam kilka metrów do podziwiania widoków. A jest co podziwiać. Trzeba tylko podnieść wzrok nieco nad przemysłowo zaśmieconą dolinkę Chiusi Scalo (nowa część miesteczka obudowana wokół stacji kolejowej).Po lewej na wypiętrzeniu zielonych wzgórz Citta della Pieve , rodzinne miasteczko Perugina, w słońcu nabierają koloru jego ceglaste budowle i wieżyczki. To już Umbria, kraj wielbicieli trufli,szafranu i ślimaków oczywiście. Zaraz po wyjściu z uliczki na placyk przykuwa jednak wzrok co innego, trochę przypominająca beskidzką Cergową ,całkiem spora góra zwieńczona metalowym krzyżem , Monte Cetona(1150m.np.m.). Kto zna teren wie juz ze wzrok ,ześlizgując się na południe natrafia na postrzępione jodły i wieże Camporsevoli, osady złożonej dosłownie z kilku domów,poczty,zameczku i kościoła. Urocze miejsce wygląda stąd jak kępka niepokornych palm na tle równiutkich rzędów oliwek, ciemnego lasu i sterczących po kilka tu i ówdzie cyprysów. Biała plama na lewo to grubawe bastiony zamku Fighine. W tle za Monte Cetoną,ciemna i zwykle trochę przymglona sylwetka starego wulkanu Monte Amiata, na jego stokach i u podnóży stare kopalnie minerałów,rteci i srebra. Panorame na drugim końcu zamyka usiane gęsto hotelikami Chianciano Terme i schodzące jednym końcem w dolinę Valdichiana - miasto wina – Montepulciano. Przy wschodzącym słońcu zamiast ciemnej sylwetki miasta na grzbiecie (ponoć w kształcie okretu,jesli sie je ogląda z lotu ptaka) widać jasne kamienne mury miasta i budynków.
Ruszamy pospiesznie drugą uliczką z górki w z powrotem na główna uliczkę. Koty na murach prychają,a te na balkonach leniwie otwieraja jedno oko. Balkony,tarasy,wylewajaca się zza muru zieleń,przecudnie wykute z żelaza,małe bramki do tych tajemnic tu i ówdzie. Wychodzimy poniżej naszego banku tuż nieopodal wejscia do podziemnej trasy etruskich korytarzy, gdzieś w tym miejscu pod nami etruskie jezioro podziemny zbiornik wody wykorzystywany kiedyś przez mieszkańców. Udajemy że o nim nie wiemy i ruszamy pod górkę, odciągam córeczkę od kuszącego tarasu Cafe Venezia i wspinamy się wyżej pomiędzy zachwalaną przez przewodnik Pascala restaurację Zaira( ostatnio zresztą świeżo odnowioną i o dziwo, tańszą) a starą pensją panien ze ślicznym kościółkiem obok (obecnie tani utki i schludny hostelik całoroczny). Przed nami zamknięte na głucho bramy medycejskiej Rocca – malutkiej twierdzy Chiusi. Dla nas zostaje obsadzony kasztanami i wysypany żwirkiem parkowy placyk. Placyk kończy się oczywiście ...panoramą na północ. Widac stąd niewielkie wzgórki z gospodarstwami,niektóre podere jak ostatnio odkryłem mają ślady używania od czasów Longobardów,a pod niektórymi rozkopane groby etrusków z III w.p.n.e. jak widac zawsze było lepiej – na górce. Widok troche przesłania stara miejska cysterna wybudowana na wzgórzu Monte Venere, na stoku prześliczne winniczki, olivetta i...zabałaganione do granic możliwości ogródeczki-grajdoły. Gdzie niegdzie grajdoły zmyślnie ukryte w drążonych w zboczach grotach. Cóż drążyli Etruskowie na groby i magazyny,potem sredniowieczni na piwniczki na wina, drążą i współcześni. Na ryciu ten swiat zbudowany, az sie wierzyć nie chce.
Ruszamy obok pomnika caduti per patria (poległym za ojczyznę) bez wyszczególniania w której wojnie i dla której strony walczyli co we Włoszech wydaje sie powszechne.(cz1)

Brak komentarzy: